wtorek, 2 listopada 2010

Max-ymalny obciach.

Dosyć mam już ciągłego tłumaczenia klientom, jak wygląda struktura oprocentowania Max pożyczki. To chyba normalne, że osoba zarabiająca lepiej i ze sporym credit score, może liczyć na niższe oprocentowanie.  Ludzie naoglądają się reklam w przerwie 'Domu nad rozlewiskiem' i wydaje im się, że pożyczka  w banku rozwiąże ich wszystkie problemy.

Wiem, jest ciężko.

Ja wiem, że każdy by chciał podróżować i wylegiwać się na kokosowej plaży, jak Pan Marcin z reklamy Max pożyczki. Każdy pewnie chciałby się też cieszyć mini ratką za lustrzankę, którą kupił sobie na kredyt przed świętami. Jednak ludzie, oprocentowanie 6,99% to jest opcja dla wybrańców. Nie dość, że ubezpieczenie jest obowiązkowe, to kwota kredytu w takim przedziale raczej nie starczy na wyjazd na Bali (oj, marzy mi się wyjazd w jakąś egzotykę).

Biedni zawiedzieni.

Ja nie powiem, że nikomu się wyjazd na wakacje nie należy. Jednak kredyty to raczej luksus większy od samych wakacji. A jak mi matka z zasmarkanym dzieckiem przychodzi po pożyczkę na aparat nikona (bo córci się marzy od września), to mam dosyć. Ludzka głupota granic nie zna. No jak można zaciągać kredyt, jak się nie udało kobiecie od września uzbierać 1500 złotych na aparat. Pomijam już, że max pożyczka to wcale tani kredyt nie jest. Czasem mam wrażenie, że po wyjściu od nas ludzie idą do Expandera dwie ulice dalej i wybierają jakąś pożyczkę z Providenta czy coś. No, z providentem to może przesadzam, ale napewno taniej by było u jakiegoś prywaciarza. A takich sie w mieście ostatnio namnożyło. Szef chyba z tego powodu łapie doła. Ale koniec już na dziś. Mam jeszcze prywatnego bloga do napisania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz